czwartek, 7 sierpnia 2014

Sołdat - Nikołaj Nikulin



Sołdat Nikołaja Nikulina to obraz wojny odarty z bohaterstwa, sensu i nadziei. Nikulin, późniejszy wieloletni pracownik Ermitażu, został powołany w 1941 roku, kiedy druga wojna światowa rozszalała się na dobre. Od śmierci ocaliły go (niejednokrotnie) paradoksalnie odniesione rany – pierwsza linia frontu stale się zmieniała, ponieważ mięso armatnie, które zostało masakrowane było zastępowane nowym. Z niektórych dywizji zostawały tylko numery, tak szybko ginęli żołnierze. Autor pisze o strachu, nieuchronności losu: rosyjscy mężczyźni „wpadli w młyn historii, między dwa ludobójstwa. (…) Dlaczego szli na śmierć, choć wyraźnie przeczuwali, co ich czeka? Szli - nie ze zwyczajnym strachem, lecz owładnięci przerażeniem.” Wojna sparaliżowała u większości ludzkie odruchy, a strach przed hitlerowcami z jednej a politrukami i plutonem egzekucyjnym z drugiej utrzymywał całe rzesze straceńców w klinczu.
Sołdat jest pamiętnikiem pisanym wiele lat po wojnie, to wspomnienia traumatyczne, wyplute jak flegma przez chorego na wojnę. Przez szereg lat o żołnierzach mówiło i pisało się jak o bohaterach, w samych superlatywach, niemal hagiograficznie. Dopiero wiele dekad po wojnie za mówienie prawdy nie groziły łagry. Wspomnienia o wojnie (tytuł oryginału Wospominanija o wojnie) Nikulina krążyły początkowo w drugim obiegu w formie maszynopisu, dopiero po latach doczekały się druku. Autor rozlicza się nie tylko ze swoja przeszłością i tym czego był świadkiem i uczestnikiem, ale i z mitem bohatera-kombatanta. Nikulin pisze wprost, że ci, co przeżyli nieraz nie powąchali prochu, bezpiecznie zadekowani na tyłach opływali w niemieckie kiełbasy i rosyjski samogon.
Część wspomnień jest tak drastyczna, że aż groteskowa: żołnierze spali w wykopanych własnoręcznie ziemiankach, nie myli się miesiącami, czego skutkiem był wygląd armii strachów na wróble, przez brak możliwości pochówku gnili tam, gdzie ginęli – w pewnym momencie Nikulin pisze o świetnie rozpoznawalnych warstwach trupów z lata, zimy i poprzedniego lata, leżały jedne na drugich, a odróżnić je można było po mundurze letnim, bądź zimowych walonkach. Złe decyzje dowództwa przyczyniały się do narastania tych trupich hałd.
Na ziemiach wyzwolonych żołnierze brali sobie Frau jak trofea wojenne. Dewastowali domy w sposób urągający wszelkim troglodyckim standardom. Nikulin pisze o wpływie propagandy, szczególnie Erenburga, na morale i zachowanie się żołnierzy, którzy nie przypominali już ludzi, a szarańczę o nieludzkiej sile.
Te wspomnienia maja niesamowicie pacyfistyczny wydźwięk; wojna to zło, które nie rodzi niczego dobrego, a wręcz na lata skazuje ludzi i kraje na marazm, stres i traumę. Gorąco Was namawiam do sięgnięcia po te lekturę, choćby z ciekawości, jak to było w armii rosyjskiej, o której się tak źle słyszy w kontekście drugiej wojny światowej. Nikulin nie wybiela żołnierzy, nie tłumaczy ich zachowania, nie neguje zbrodni, których się dopuścili, jedynie opisuje wszystko niemal reporterskim okiem.

Zapraszam na bloga:  http://setna-strona.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz