wtorek, 30 kwietnia 2013

"Dom z pyłu i snów" Brenda Reid






Autor: Brenda Reid
Tytuł: Dom z pyłu i snów
Wydawnictwo: Świat Książki, 2011
Ilość stron: 432



Do kupienia i przeczytania tej książki skusiło mnie przede wszystkim ejotkowe wyzwanie "Pod hasłem". Jednak być może wcale bym jej nie wypatrzyła w całym stosie książek wrzuconych do kosza i opatrzonych etykietką "przecena", gdyby nie zachwycająca okładka. Piękna kolorystyka od razu przyciągnęła mój wzrok. 

"Zrujnowany dom, ogarnięta wojną wyspa i zakazana miłość" - w tekście tym, wypisanym na okładce powieści, właściwie tylko jedno słowo przykuło moją uwagę - "wojna". Słowo, które niesie ze sobą obietnicę znalezienia na kartach tej powieści obyczajowej czegoś więcej niż tylko romansu. Cóż, chyba jednak nie należało przywiązywać się tylko do tego jednego wyrazu, wyobrażając sobie nie wiadomo co na wyrost. Ale o tym za chwilę.

Jest lato 1936 roku. Młody, brytyjski dyplomata Hugh oraz jego żona Heavenly przybywają na piękną grecką wyspę Kretę. Tu właśnie znajduje się stary, zrujnowany dom, w którym będą mieszkać przez jakiś czas. Wkrótce mają jednak powrócić do Aten, gdzie na Hugh czekają liczne obowiązki, lecz niespodziewanie Heavenly zakochuje się w tym miejscu. Jest zauroczona wioską, jej mieszkańcami i wszystkim, co ją otacza. Postanawia zostać na wyspie, by zająć się remontem rodzinnego domu. Jej mąż, choć nie jest tym zachwycony (i trudno mu się dziwić), zgadza się na ten pomysł. Wkrótce Heavenly zaprzyjaźnia się z Anti, mieszkanką wioski. Jest to kobieta, która żyje w zaaranżowanym przez matkę małżeństwie z niezwykle podłym człowiekiem. Godzi się na taki los, ponieważ nie ma innego wyjścia, lecz jej pociechą w niedoli są dzieci - dwie córeczki. Obie kobiety stają się dla siebie nawzajem wsparciem w trudnych sytuacjach. Z czasem trudnych chwil będzie przybywać coraz więcej, ponieważ nad Grecję zaczynają nadciągać czarne chmury, zwiastujące śmierć, przemoc i cierpienie. Widmo wojny nabiera coraz bardziej realnych kształtów, by wkrótce dotrzeć również na Kretę.

Wszystkie wydarzenia mające miejsce w powieści poznajemy z dwóch perspektyw. Obie narratorki - Heavenly i Anti, wprowadzają nas w dwa różne światy. Pierwszy z nich należy do Angielki, żony dyplomaty przyzwyczajonej do wygód, luksusów i nieustannych przyjęć. Ale nie jest próżna. W ciągu jednej chwili potrafi odrzucić to wszystko dla życia w miejscu, które tylko na pozór wydaje się rajem. Jako żona dyplomaty była już znudzona bezczynnością, jałowymi dyskusjami, zakupami i wizytami u najlepszych fryzjerów. Na wyspie rzuca się w wir pracy zarówno przy remoncie domu, jak i w szkole, w której uczy dzieci angielskiego. Nie straszne są jej upały i wszelkie niewygody. Czuje, że żyje. Wkrótce Heavenly doświadcza czegoś jeszcze. Nie trudno się domyślić, że jej serce zabije mocniej i zakocha się w przystojnym mężczyźnie, który pomaga jej odbudować dom. Czy jednak to będzie miłość na całe życie? Życie młodej Greczynki Anti znacznie różni się od życia Angielki. Ciężkie życie hartuje charakter kobiety, dlatego wydaje się, że poradzi sobie w każdej sytuacji. Staje się niejako przewodniczką dla swojej przyjaciółki po kreteńskich zwyczajach, chroniąc ją tym samym  przed popełnieniem błędów, a nawet utratą honoru. Jest to zdecydowanie ciekawsza postać niż Heavenly, która może nie była irytująca, ale relacja z jej perspektywy była po prostu... nudniejsza.  

Podobał mi się bardzo klimat powieści, który wprowadził mnie w niezwykły świat greckiej prowincji. Charakterystyczne budynki, kreteńskie obyczaje, śródziemnomorskie potrawy, rakija lejąca się dosłownie litrami, pasterze mieszkający w jaskiniach, owce pasące się na zboczach gór, a nawet żar lejący się z nieba - wszystko to układa się w niesamowity obraz, który poruszy wyobraźnią niejednego czytelnika. Tu autorce należą się ukłony. Ale... Niestety, to na co czekałam, zostało potraktowane bardzo oględnie, po macoszemu. Wojna i owszem pojawia się na kartach powieści, lecz jest ona tylko tłem dla romansu. Trochę czuję się rozczarowana, ponieważ fragmenty dotyczące wojny na wyspie były tak naprawdę najciekawsze, ale było ich po prostu za mało. No cóż.

Powieść raczej nie zaskakuje, jest nawet dość przewidywalna. Niewymagająca. Historia jakich wiele, ale myślę, że powinna spodobać się wielbicielom gatunku :)

Ocena: 4/6         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz