Wydawnictwo Świat Książki, 256 s., Okładka twarda, Moja ocena 6/6
Recenzja
zaległa i to sporo. Książkę przeczytałam kilka tygodni temu i zupełnie
zapomniałam o recenzji, teraz mam dopiero okazję nadrobić zaległości.
Współautor i bohater oraz narrator książki, Anatol Chari urodził się w Łodzi w 1923r. w chwili wybuchu II wojny światowej miał więc 16 lat.
Wiece,
że uwielbiam moje miasto i to zaważyło, że sięgnęłam po tę pozycję, że
jest ona dla mnie czymś więcej niż kolejną książką o Holokauście.
Anatol Chari pochodzi z powszechnie
szanowanej łódzkiej rodziny. W czasie wojny razem z całą rodziną został
wysiedlony do łódzkiego getta.
Tytułowy podczłowiek, to po niemiecku Untermensch Jest
to rasistowskie określenie, które było używane w stosunku do Żydów,
Cyganów, Polaków, Rosjan i innych narodowości uznawanych przez faszystów
za niearyjskie. Za podludzi uznawano również Niemców, którzy nie
pasowali do idealnego
obrazu społeczeństwa tworzonego przez narodowych socjalistów.
Jednym z takich podludzi był Anatol Chari. W okresie okupacji Łodzi przez Niemców, Chari był jednym z wybranych, był członkiem znanego
żydowskiego Sonderkommando. Ale nie znalazł się w nim ot tak z ulicy.
Decydujące znaczenie miała tu pozycja jego ojca i bliska znajomość z
Chaimem Rumkowskim, panem łódzkiego getta. Sam Rumkowski i jego
działalność były i są bardzo różnie oceniane od jednoznacznego potępienia (oskarżenie o kolaborację z nazistami) po umiarkowanie pozytywne. Ale Rumkowski to temat na zupełnie inny post.
Czy dlatego Chari przeżył, że był blisko Rumkowskiego, ze był w Sonderkommando?
Wyznam
wam, że z prawdziwym przerażeniem czytałam o tym co zrobił i czego był
świadkiem Chari, na co dawał swoje milczące przyzwolenie. Bo w sumie co
mógł zrobić? nic. Mógł albo nic nie robić i przeżyć (będąc członkiem
Sonderkommando), albo zginać straszną śmiercią jak tysiące innych. Czy
przeżył kosztem innych? Czy miał do tego prawo?
Wydaje
mi się, że nikt nie ma prawa odpowiadać na to pytanie - czy Chari miał
prawo przeżyć kosztem innych. Nikt nie może wypowiadać się, co zrobił by
na miejscu danej osoby, jeżeli na takowym miejscu nigdy nie był.
Książka porusza raz okropieństwem i koszmarem tego, co działo się Litzmannstadtgetto,
a dwa szczerością z jaka Chari opowiada o tym co robił żeby przeżyć.
Chari nie wstydzi się tego, że korzystał z przywilejów, jakie dawała mu
służba w Sonderkommando. Nie może jednak wybaczyć sobie, że odmawiał
pomocy innym, którzy nie mieli tyle szczęścia co on. Do dziś w jego
pamięci tkwią twarze i nazwiska ludzi, których odrzucił, którym nie
pomógł. Wiadomo, że większość z nich
nie doczekała wyzwolenie, a Chari czuje się za nich odpowiedzialny,
ciąży na nim swoiste brzemię odpowiedzialności, winy:
Sam mówi o tym w ten sposób: Mojego sumienia nie trapią miliony, które zginęły w komorach gazowych. Z
ich losem nie miałem nic wspólnego. Ciążą mi na sumieniu moje
zaniechania (…) W normalnych czasach zaniedbania tego rodzaju nie
zasługują na wzmiankę, natomiast w tragicznych warunkach, jakie panowały
w getcie, konsekwencje takiego postępowania były znacznie poważniejsze.
Opowieść
Chariego to nie tylko łódzkie getto, ale także Auschwitz, Bergen
Belsen, Gross Rosen. Chari opowiada nie tylko o strachu i głodzie, ale
także o katorżniczej pracy, przejmującym zimnie i przerażliwym,
obezwładniającym wręcz strachu. Zdumiewające jest także, że długim
okresie gehenny jaką bez wątpienia były kolejne obozy koncentracyjne,
można uważać jeden za lepszy od drugiego. Wręcz nie mieści się to w
głowie, ale tak ocenia je sam Chari:
Byłem w Auschwitz. Dobry obóz, w porównaniu z innymi. Można tam było
pracować – kopać rowy, rozładowywać wagony (…) przynajmniej miało się w
perspektywie czystą śmierć: komora gazowa, krematorium, wylot przez
komin, i po krzyku. Bergen-Belsen natomiast był to obóz zły (…) Pierwszą
rzeczą, jaką traciło się w Bergen-Belsen, była nadzieja. Śmierć zaś
nadchodziła powolnymi krokami, na raty.
Jak
pisałam wcześniej, wspomnienia Chariego poruszają i szokują. Z tym, że
jedno mnie zastanawia – ich rzetelność. Otóż zostały one spisane
stosunkowo niedawno i jak łatwo obliczyć, w momencie powstawania książki
Chari miał ok. 80 lat. W związku z tym zastanawiam się, na ile
rzetelna jest jego relacja, czy czegoś nie pominął, nie upiększył, nie
dodał ot tak od siebie. Zakładając, że wspomnienia zostały spisane
rzetelnie i są zgodne z prawdą, mamy do czynienia z czymś unikalnym,
bowiem przynależnością do Sonderkommando nikt po wojnie się nie chwalił,
jeżeli więc chodzi o wspomnienia jego członków była ogromna luka, którą
Podczłowiek chociaż w części wypełnia.
Zachęcam do lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz